Ciekawostki o Muszynie

Dawne muszyńskie tradycje

Muszyna - stare zdjęcie

Położona w nowosądecczyźnie, blisko ciągle zmieniających się granic Muszyna przez wieki była miejscem kulturowej wymiany oraz migracji bogatych w tradycje grup społecznych i religijnych z Europy i Azji. Jednocześnie, leżąc na kresach Rzeczpospolitej, gdzieś hen daleko od cywilizacji, pośród gór i rzek, gdzie wciąż czaiło się niepoznane.

A magia i natura wciąż miały wpływ na człowieka i jego życie, powstały ludowe wierzenia i tradycje inne od wszystkich.

Najwięcej tradycji wiązało się ze świętami religijnymi. W popularne do dziś andrzejki (30 listopada, początek roku kościelnego) również lano wosk i przekładano buty, sprawdzając kto pierwszy opuści w nadchodzącym roku dom. Innymi, zaniechanymi już od ponad sześćdziesięciu lat wróżbami były m.in. wsadzanie gałązek wiśni do dzbana z wodą (jeśli wypuściły pąki, miało to być pomyślnym znakiem), wypisywanie męskich imion na karteczkach, wsadzanie je pod poduszkę i ciągnięcie losów rankiem, by poznać imię przyszłego męża czy w końcu nasłuchiwanie przed domem, z której strony wsi nadbiegnie szczekanie psa – od tej miał przybyć po pannę przyszły mąż.

W mikołajki mężczyzna z pastorałem, w towarzystwie aniołka i diabełka, odwiedzał dzieci w domach. Te grzeczne dostawały małe podarunki, w szczególności łakocie czy jabłka, niegrzeczne zaś bywały bite kijem przez chłopca odgrywającego rolę małego czarta. Co warto zaznaczyć, Muszynianie wspominali i modlili się tego dnia raczej do św. Mikołaja patrona pasterzy, chroniącego stada, a nie do popularnego obecnie biskupa.

Wigilia i Boże Narodzenie

Wigilia, jako jeden z najważniejszych dni w roku, obfitowała w wierzenia i przesądy. Mieszkańcy pościli od rana, spożywając jedynie lekkie śniadanie, które miało przygotować na wieczorną ucztę. Cały dzień oraz to, jak dobrze szły prace i jak dopisywało ludziom szczęście, miały być wyznacznikami na cały kolejny rok. Przed popularyzacją choinek, w chatach wieszano pod sufitem wiszki, przystrojone ozdobami, ciastkami i świeczkami. Gdzieniegdzie w Muszynie można było ją zobaczyć jeszcze po pierwszej wojnie światowej.

Na pasterkę z nieszporami szło się z ząbkiem czosnku, który miał odgonić w kolejnym roku choroby. Przy wieczerzy każda z osób kosztowała trzech łyżek każdej potrawy, resztkami natomiast karmiło się bydło. Po wigilii następował szereg wróżb, takich jak przewidywanie przyszłości z dymu z gromnicy, ciągnięcie źdźbeł trawy spod obrusa, rzucanie kłosów, obserwowanie czy niebo jest czyste. W Muszynie domy odwiedzane były przez kolędników, którzy życzyli ludziom pomyślności w nowym roku, co miało być gwarantem szczęścia. Przed pierwszą wojną światową, chodzono tak od Nowego Roku po Trzech Króli.

W noc sylwestrową jeszcze sto lat temu żegnano i witano kolejny rok kościelnymi dzwonami. Nowy Rok rozpoczynano od wczesnej kąpieli wodą, do której wcześniej wsadzono srebrną monetę, co miało zapewnić zdrowie. Piątego stycznia, w Trzech Króli, rozbierano choinki. Po tym święcie ksiądz obchodził parafian z kolędą, święcąc cztery kąty, co wypędzało wszelkie zło, które zalęgło się w całym domu. W czasach gdy na terenach Polski pleniło się jeszcze pogaństwo, podobną funkcję pełnił turoń.

Wielkanoc

W Niedzielę Palmową, szło się do kościoła poświęcić witki z baziami. Po powrocie dzieci połykały po jednej, by uchronić się od bólów gardła, a dorosłych i bydło uderzało się gałązkami raz w głowę. Czasami wbijano je na polu uprawnym dla dobrych plonów. W Wielki Czwartek piekło się ciasta oraz jeszcze przed drugą wojną światową zbierało na gorzkich żalach, po których następowała procesja. W Wielki Piątek uważano by nie zapaść w drzemkę, co mogło prowadzić do chorób przez cały rok. Dziewczęta rano myły się w potokach, by zachować zdrowie i urodę. Obyczaj ten zanikł, jednak na Słowacji utrzymywał się jeszcze do niedawna.

Chłopcy biegali natomiast po wsi z kijami, polując na dziewczęta, które kryły się gdzie popadnie. W Wielką Sobotę zapalano ognisko przy kościele, od którego brano płonące gałęzie. Miały one odganiać pioruny. Węgielki z ogniska wrzucano do baniek z wodą poświęconą przez księdza, która używana była jako lekarstwo na wiele chorób i dolegliwości. Wracając z mszy rezurekcyjnej po zachodzie słońca, nie odwiedzano nikogo, by nie pozostawić w nieswoim gospodarstwie zdobytego na mszy błogosławieństwa. W niedzielę spożywano święconkę, a skorupki z jajek dodawano do paszy dla zwierząt. W drugi dzień świąt przy pomyślnej pogodzie główny posiłek spożywano na wyniesionych na zewnątrz stołach.

Boże Ciało

W Boże Ciało ustawiano cztery ołtarze na muszyńskim rynku, które przystrajano gałęziami brzóz i modrzewi. Po odprawieniu obrzędów, urywano z nich gałązki i zanoszono do domów, co miało chronić budynki przed piorunami. W noc świętojańską prawdopodobnie bawiono się przy ogniskach, a także odprawiano specjalne obrzędy na złość czarownicom, które podobno zamieszkiwały te tereny.

W Dzień Zaduszny gromadzono się na cmentarzu i porządkowano groby. W domach odmawiano litanię do wszystkich świętych, a na noc pozostawiano ofiarę dla zmarłych z danego domu. Jeśli na popiele rozsypanym na progu odnaleziono rano ślady myszy, wierzono że zmarli pod ich postacią odwiedzili dom. Wierzono również, że nocą o północy w kościele zbierają się zmarli na specjalnej dla nich, odprawianej przez zmarłego księdza, mszy.

Źródło: F. Kmietowicz, Zwyczaje i Obyczaje Muszyny

Zdjęcie: www.muszyna.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *